'Kocham Cię, naprawdę.
Zostań tu, ja tego nie zrobię,
~
Minął tydzień od momentu kiedy znalazłam Go w łazience. Następnego dnia dalej był w nie najlepszej formie - Jego stan był wręcz tragiczny. Ciągłe torsje, napady duszności, wysoka gorączka, a po chwili stan osłabienia. Nie chciałam martwić Jego rodziny i na wyraźne życzenie starałam się pomóc Mu sama. Kupowałam leki, sprawdzałam w internecie przepisy na różne lecznicze napary. Całe dnie biegałam wokół Niego i pomagałam we wszystkich czynnościach włącznie z informowaniem menadżera o Jego 'chwilowej' niedyspozycji. Byłam przy nim 24 godziny na dobę. Spałam na kanapie czuwając na choćby najcichszy, niepokojący odgłos z Jego sypialni. Pomimo tego wszystkiego nie zamiebiliśmy ze sobą więcej niż kilka sztywnych zdań. Patrzenie na Niego bolało. Czekałam na moment kiedy dojdzie do siebie, aby móc porozmawiać z nim o zaistniałej sytuacji.
Ósmego dnia, po kolejnym ponaglającym mnie telefonie mojej zmartwionej mamy zdecydowałam się, że pora wracać do domu. Chciałam dać Harremu chwilę dla siebie, chwilę na przemyślenie. Gdy już chciałam przekręcić klamkę i wyjść z mieszkania, nagle kątek oka zauważyłam Jego postawną sylwetkę za mną. Mocno chwycił moje ramię.
- Chciałbym Ci to wytłumaczyć. - wymamrotał pod nosem.
Odwróciłam się w Jego stronę, zwinnym ruchem ściągnęłam ręke ze swojego ramienia.
- Masz dwie minuty, za 3 godziny mam samolot. - odparłam.
Starałam się nie tracić kontaktu wzrokowego, nie chciałam, żeby znowu zamnknął się na mnie i zaszył w pokoju. - Sciągasz mnie z drugiego końca świata tylko po to bo chciałeś, żebym zobaczyła Cię zaćpanego na śmierć?
Cisza, która nas otaczała była pełna napięcia. Harry spuścił głowę, wziął mnie za ręke i pomimo mojego znaczącego niezadowolenia pociągnął w stronę sofy. Gestem nakazał mi usiąść naprzeciw siebie.
- Meg... to skomplikowane. - zaczął zciszonym tonem. - Wszystko zaczęło się, gdy zerwaliśmy. Nawet nie wiesz jak bardzo przeżywałem to co się stało. Patrzyłem na nasze wspólne zdjęcia i te uśmiechnięte, zakochane twarze. I wiesz co?
Spojrzał mi prosto w oczy po czym zaczął mówić dalej
- Nie byłem w stanie tego zrozumieć. Tak bardzo pragnąłem znów móc Cię przytulić, usłyszeć Twój śmiech. Ale to co zrobiłaś wstrząsnęło mną i choć tak bardzo tęskniłem nie chciałem tego naprawiać.
Łzy napłynęły mi do oczu, Jego słowa tak bardzo mnie raniły. Z jednej strony długo czekałam na tę rozmowę, a z drugiej nigdy nie chciałam, aby do niej doszło. Bałam się, że na zawsze mnie odtrąci i wszystko zmierzało w tym kierunku.
- Wtedy zacząłem szukać czegoś co pozwoli mi zapomnieć - kontynuował - zapomnieć o tym jak bardzo Cię kocham. Imprezy, alkohol, narkotyki. Czułem się wspaniale, na chwilę mogłem odpłynąć daleko, nie przejmować się niczym. Ale potem wracałem do rzeczywistości, tego szarego świata, który na mnie czekał. Miliony dziennikarzy i ich pytania o nasz związek. Koncerty, na których musiałem udawać szczęśliwego. W końcu nie wytrzymałem, chciałem odejść od wszystkiego co sprawiało mi ból. I właśnie wtedy wysłałem do Ciebie tego sms'a. Miałaś znaleźć mnie martwego w łazience, to Ty teraz miałaś mieć poczucie winy, to którym ja katowałem się każdego dnia. Bo choć Cię kocham to nienawidzę w tym samym momencie.-Ostatnie zdanie wymówił szeptem.
Starałam się przyswoić to co usłyszałam. Dusił to w sobie tyle czasu, dłużej nie wytrzymał. Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Naprawdę chciał, żebym cierpiała? Chciał się zabić tylko po to, żeby moje serce rozpadło się na bilion kawałeczków? Siedziałam oniemiała.
Harry nagle przysunął się w moją stronę. Sztywno i napięcie starał się mnie przytulić.
- Przepraszam za problem jakiego Ci narobiłem. - powiedział zbliżając twarz do mojego ucha. - Dziękuję też za wszystko, nie spodziewałem się, że w ogóle przyjedziesz. No i... - zbierał myśli - nie tak to miało wyglądać. Szczerze żałuję, że coś takiego w ogóle przyszło mi do głowy. Chyba popadłem w depresję, nie umiem sobie pomóc. Nie zostawiaj mnie, proszę.
Znowu szlochałam, a Jego ramiona zacisnęły się mocniej wokół mnie.
Powiedział, że mnie nienawidzi, a zaraz potem prosi, żebym z nim została. Łzy ciekły z moich oczu mocząc mu koszulkę.
- Nie płacz Meg. - dodał czule - Musiałem Ci to wyznać, to niszczyło mnie od środka. Może już nigdy nie będziemy razem, ale nie zostawię Cię tak po prostu. Przemyślałem to i miałaś rację, ja też nie chcę zapominać.
___________________
Trochę się pokomplikowało.
Szczerze mówiąc nie wiem jak to dalej się potoczy, piszę rozdziały nagle, pod wpływem emocji lub nagłej inspiracji.
Proszę, zostawcie komentarz jeśli to przeczytaliście. Chcę tylko wiedzieć co sądzicie.
ŚWIETNY BLOG :) I SUPER ROZDZIAŁ
OdpowiedzUsuń