27 listopada 2013

VIII - ' She's like cold coffee in the morning '

'Powiedz mi, jeśli się mylę
Powiedz mi, jeśli mam rację
Powiedz mi, jeśli potrzebujesz czułości
By zasnąć dziś wieczorem
Powiedz mi, jeśli wiem
Powiedz
Powiedz mi, jak mam zakochać się tak, jak tego chcesz'



  *Harry*


Wyszedłem z domu trzy godziny temu, powiedziałam Megan, że muszę załatwić kilka spraw związanych z zespołem. Tak naprawdę mój plan był trochę inny. Doskonale zdawałem sobie sprawę, że na mnie czeka, mieliśmy oglądać jej ulubiony film. Pomimo tego, że ' The Perks of being a wallflower' znała już na pamięć za każdym razem wypłakiwała mi się w ramię, gdy główny bohater cierpiał, zawsze zadziwiało mnie to ile ma w sobie empatii. Ale chyba za to właśnie ją kiedyś pokochałem.
Rozmyślałem nad tym wszystkim, próbowałem obudzić w sobie jakieś poczucie winy. Nie mogłem. Chciałem dla niej jak najlepiej, owszem, ale moja miłość do niej wygasła jak stara zapalniczka. Kochałem ją na jakiś sposób lecz nie był to rodzaj namiętnego uczucia - bardziej wspomnienia, w których na nowo chciałbym zacząć żyć.
Taksówka podążała w stronę nocnego klubu, w którym umówiłem się z chłopakami. Musieliśmy omówić kilka spraw, a przy tym postanowiliśmy się rozerwać. Około godziny 22 dotarłem na miejsce. Jeden z największych i najbardziej ekskluzywnych klubów w całej Wielkiej Brytanii. Wstęp do niego mieli tylko celebryci i ludzie, których stan konta przekraczał sześć zer. Nie lubiłem myśleć o sobie takimi kategoriami jednak nie należałem też do tych osób, które nie korzystają z życia i okazji jakie ono im daje. Ominąłem tłum jaki czekał na kontrolę i podszedłem do ochroniarza.
- Harry Styles. - powiedziałem i spojrzałem na niego spod ciemnych okularów.
- Znajomi już na Ciebie czekają, sektor piąty. - odpowiedział i otworzył mi drzwi przez co kilka osób za mną zaczęło głośno komentować mój 'brak kultury' i 'wywyższanie się'. Nic mnie to nie obchodziło. Dzisiaj miałem się zabawić, mogłem być sukinsynem chociaż jeden dzień w roku. 
Gdy tylko przekroczyłem próg uderzył mnie zapach drinków, papierosów i perfum pomieszanych z potem jaki unosił się nad parkietem. Kolorowe światła, skórzane siedzenia, młode dziewczyny siedzące na kolonach starym milionerom. I ciemność, która dodawała odwagi. Ściągnąłem Ray-Bany i schowałem je do kieszeni kurtki, kilka osób najwyraźniej rozpoznało mnie i zmierzyło wzrokiem. Tylko nie róbcie zdjęć, ona nie może o niczym się dowiedzieć. Spuściłem głowę i udałem się w kierunku sektora piątego, czyli zabudowanego pomieszczenia VIP jakie moi przyjaciele wynajęli. Jeszcze raz obejrzałem się za siebie, aby upewnić się, że nikt nie wymierzył aparatu w moją stronę, nic nie zauważyłem, ten wieczór zapowiadał się naprawdę dobrze. 
W końcu dotarłem do owego pokoju.
- Siema stary, powinniśmy skopać Ci dupę za to, że nas tak ostatnio olałeś. - wychylił się Zayn i podał mi rękę.
- Ostatnio... mam po prostu dużo na głowie, ale od teraz jestem już tylko Wasz. 
Lekko się uśmiechnąłem i przywitałem z resztą zespołu.
Po czwartej szklance trunku ciężko było nam się skupić na omówieniu szczegółów kampanii reklamowych o jakie prosił nas menadżer. Liam rzucił je w kąt. Podczas, gdy ja użalałem się nad sobą w swoim mieszkaniu oni ciężko pracowali, aby nie popsuć nam opinii, udzielić umówionych wywiadów czy dokończyć nagrywać solówki w studiu. Nie byłem więc zdziwiony tym, że woleli się zabawić, ja również tylko po to tu przyszedłem. Chociaż nie był to jedyny powód - chciałem odpocząć od Meg. Jej obecność zaczęła mnie trochę przytłaczać, zacząłem zapominać o tym co zrobiła, a jeden uścisk na dobranoc wystarczył, aby rany zaczęły się goić. I choć zastanawiałem się czy  zacząć od nowa, gdy tylko znowu przypominałem sobie dlaczego zerwaliśmy otrząsałem się, czego ja tak naprawdę chcę? Z zamyślenia wyrwał mnie głośny śmiech.
- A wtedy zaproponowała mi randkę. Rozumiecie ?! Dziewczyna z jedną brwią chciała iść ze mną na randkę ! - krzyczał wstawiony Niall - może kupimy jej kosiarkę?
Sam głośno się zaśmiałem, przyjaciele zawsze potrafili mi poprawić humor, nie musieli wiedzieć co mnie gryzie, po prostu byli, a to kompletnie wystarczało.
Godziny mijały, nieodebrane połączenia od Megan dochodziły. Wyciszyłem telefon, przecież napisałem jej, że mam dużo spraw do załatwienia - drinki same się nie wypiją. 
- Harry, stwierdziliśmy z Liamem, że najlepiej będzie jak po imprezie pójdziemy do Ciebie. Tylko Ty masz pustą chatę, a nikt z nas raczej nie chce wracać do dziewczyn w takim stanie. - narzucał się Zayn. - Przenocujesz nas jak za starych czasów.
Za starych czasów...
- Tylko, no, ja... nie do końca mam wolny dom.
Wiedziałem, że właśnie się podłożyłem i naraziłem na setki niewygodnych pytań.
- A co niby tam masz? Siostrę? A może znowu pieprzysz Megan? 
Na jego słowa wszyscy po raz kolejny wybuchnęli śmiechem - wszyscy oprócz mnie. Spuściłem głowę i zacisnąłem usta w ciasną kreskę. Nagle moje brązowe buty były jedyną rzeczą jaka znajdywała się w polu mojego widzenia. Nie chciałem dłużej ciągnąc tego tematu. Zawsze śmiali się z naszego związku, a przede wszystkim ze mnie bo zostawiłem dziewczynę za coś czego sam się dopuściłem miesiąc wcześniej. A właściwie to nie do końca, chociaż i tak nic mnie nie usprawiedliwiało. To tamta dziewczyna zaczęła mnie całować, a ja po prostu pod wpływem alkoholu nie miałem nic przeciwko. Wiedziałem, że zrobiłem coś strasznego, ale jednak do niczego więcej nie doszło. Ukryłem ten fakt przed Meg, pomyślałem, że powiem jej jak nasz związek będzie na tyle stały, aby nie rozstać się z byle jakiego powodu. Jednak, gdy pewnego dnia jeden z moich znajomych opowiedział mi o jej historii z klubu nie wytrzymałem. Zawsze chroniłem ją przed światem jak tylko mogłem. Wiele razy kłóciliśmy się o to, że wyznaczam jej granicę i mówię co ma robić. Jednak to wszystko było z miłości i nieprzerwanej potrzeby posiadania jej przy sobie w każdej sekundzie dnia. Czy to mnie tłumaczyło ? A może byłem zwykłym hipokrytą ?
- Stary, co się dzieje? Czy Ty... i ona? serio, znowu ? - wszystkie oczy był skierowane na mnie. Każdy był ciekawy odpowiedzi i niecierpliwił się z każda sekundą.
- I tak i nie - zacząłem cicho - to skomplikowane. Tak, jest u mnie. Nie, nie wróciliśmy do siebie i jej nie pieprzę. Naprawdę nie chcę o tym gadać.
Cała czwórka jedynie przytaknęła lekko głową ze zrozumieniem, a potem ktoś nalał następną kolejkę. Weszła striptizerka. Alkohol zaczął odbierać nam kontakt ze światem. Każdy z nas miał problemy, dobijała nas presja otoczenia. 
- W takim razie zamiast iść do Harry'ego po prostu zostańmy tutaj do rana. - rzucił Louis, a potem zajął się oglądaniem roznegliżowanej kobiety przed nim.
 Pijmy tyle ile nigdy więcej nie wypijemy. Bawmy się tak jak przed dłuższy czas jeszcze nie będziemy mogli. Korzystajmy z życia i grzeszmy, w tę jedną noc popadnijmy w wir nieskończoności.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz