24 grudnia 2013

XII - ' Maybe the Internet raised us, or maybe people are jerks '

 'Oboje mamy miliony złych nawyków do zwalczenia, niespanie jest jednym z nich.
Obgryzamy nasze paznokcie, gryziesz moją wargę, ja gryzę się w język'

 

 


Po raz pierwszy od dłuższego czasu mogłam szczerze w odpowiedzi na porannego sms'a Ryan'a : 'jak spałaś najsłodsza? x' odpisać 'wyśmienicie x'. W bardzo dobrym humorze, leniwie zwlekłam się z łóżka przy czym niezdarnie potknęłam się o wysunięte na ziemię prześcieradło. Nie mogąc utrzymać równowagi, z całym impetem uderzyłam głową w kant dębowej ramy łóżka. 
- Cholera !
Czułam jak miejsce nad łukiem brwiowym niemiłosiernie pulsuje. Po tym na pewno zostanie spory guz, akurat będzie pasował do czerwonej sukienki jaką wybrałam na wieczór. 
Wieczór, randka, Ryan. Zawstydziłam się na samą myśl o tym. Już nawet nie pamiętałam jak wyglądają randki. Czułe spojrzenia. I to wspaniałe uczucie, gdy chłopak stara się o Twoje względy... Wszystko wydawało się być takie odległe. Ostatnim razy kiedy Ha... stop, rozdział Styles jest zakończony, prawda? Zamknęłam oczy i starając się wyrzucić wspomnienia z głowy.
- Króliczki, słodkie kotki, umięśnieni faceci, łąkaaaa... - powtarzałam na głos bombardując moje myśli czymś innym.
Mój psycholog mówił, że to podobno pomaga. I choć wydawało się być żenujące rzeczywiście w głowie układał mi się obraz królików kicających po łące z umięśnionym Hugh Jackmanem trzymającym kotka. 
Z transu wyrwał mnie dźwięk przychodzącego sms'a. Wyplątałam się z materiału i czym prędzej zaczęłam szukać telefonu.
Odruchowo zaczęłam kręcić włosy wokół palca. ' pewnie, że tak :) ' - już miałam kliknąć 'wyślij', gdy nagle wpadłam na inny pomysł. Raz się żyje - pomyślałam i stanowczo zmieniłam treść wiadomości : 
Mały flirt jeszcze nikomu nie wyrządził krzywdy, najwyżej uzna mnie za idiotkę. Nie on pierwszy i ostatni.
Rzuciłam telefon na łóżko i udałam się do łazienki. Długa, odprężająca kąpiel - tego zdecydowanie mi potrzeba.



Godzina 17:00 tego samego dnia

Chłopak miał przyjechać po mnie za dwie godziny, a ja nawet nie byłam ubrana. W ostatniej chwili zrezygnowałam z czerwonej sukienki, doradziła mi ją Astrid jednak dla mnie była zbyt krótka i wyzywająca. Zamiast niej wygrzebałam z szafy coś bardziej w moim stylu. Po ubraniu wzięłam się za makijaż. Po kilkunastu minutowej walce z siniakiem na czole kolorów tęczy udało mi się nałożyć fluid i puder. Chcąc podkreślić trochę oczy użyłam eyelinera do zrobienia dwóch, niewielkich kresek oraz tuszu do rzęs. I gotowe ! Oceniając efekt stanęłam przed lustrem. Pod warstwą makijażu i ubrań dalej widziałam tą zmarnioną dziewczynę, nieszczęśliwie zakochaną. Kogoś zmęczonego życiem z worami pod oczami. Usiadłam na łóżku. Czy kiedykolwiek zaznam szczęścia na dłużej niż kilka godzin? Mój humor zmieniał się jak figury w kalejdoskopie. Co jeszcze mogłam zrobić, aby zapomnieć? A może nigdy nie zaznam spokoju? Wzięłam do ręki telefon leżący obok. Weszłam w galerię zdjęć i zaczęłam przeglądać folder ' hapilly ever after', w którym znajdowały się NASZE zdjęcia. Harry i ja w Paryżu - usuń- potwierdź. Harry i ja podczas Świąt Bożego Narodzenia zeszłego roku - usuń - potwierdź. Usuwałam jedno za drugim. Z kilkuset wspomnień nagle zrobiło się kilkanaście. W ułamku sekundy obraz na telefonie zmienił się oświadczając nadchodzące połączenie. Nie zdążyłam zareagować chcąc automatycznie kliknąć ' potwierdź' i przez przypadek odebrałam.
- tak słucham? - rozmówca nieznanego numeru nie odpowiadał - halo?
Usłyszałam krząknięcie, ktoś był przy telefonie, a nawet trzymał go bardzo blisko bo dźwięk omal mnie nie ogłuszył.
- Cześć Megan, z tej strony Paul. Poznaliśmy się kilka miesięcy temu. - z słuchawki wydobył się głos starszego mężczyzny.
Poznałam go od razu, nie musiał się przedstawiać.
- Jestem menadżerem Twojego chło... byłe... Jestem menadżerem One Direction.
Odetchnęłam głęboko. Czego on ode mnie chciał? Po głowie krążył mi scenariusz, w którym mężczyzna : a) mówi mi o śmierci Harry'ego, b) proponuje mi założenie girlsbandu lub c) jestem na tyle męska, że można mi zaproponować nawet stanie się 6 członkiem zespołu.
Na myśl o ostatnich dwóch aż zachichotałam. 
- Ale czego Pan ode mnie chce? - spytałam marszcząc ze zdziwienia brwi.
- Chciałbym się z Tobą spotkać, to bardzo ważne. W zasadzie jestem niedaleko Twojego domu. - facet mówił szybko na jednym wdechu - nie ruszaj się nigdzie, za chwilę będę.
Po czym rozłączył się. 
Przez chwilę siedziałam oniemiała. Skąd on znał mój adres? Czego do cholery ode mnie chciał? I co robił w Nowym Jorku?
Wiedziałam jedno - na pewno nie miałam ochoty z nim rozmawiać. Czym prędzej wzięłam czarną kopertówkę, schowałam do niej telefon i wyszłam z pokoju. Zamierzałam wyjść zanim Paul pojawi się u moich drzwi. 
Puściłam buziaka na pożegnanie mojej kotce, spakowałam klucze i otworzyłam drzwi wejściowe.
Głośny krzyk wydał się z mojego gardła kiedy dosłownie parę centymetrów przede mną wyłoniła się ludzka sylwetka. Odsunęłam się kawałek i uważniej przyjrzałam postaci.
- Och, to tylko Pan. - wyjęczałam łapiąc oddech. W myślach jednak przeklinałam, że nie udało mi się szybciej uciec.
Zdawało mi się usłyszeć ciche ' tylko ja' z mocniej akcentowanym 'tylko'. Paul był wyraźnie nie w humorze.
- Słuchaj, nie mam czasu. Słuchaj, przyszedłem Cię o coś prosić.  Słuchaj uważnie...
Zdecydowanie nadużywał słowa 'słuchaj' - pomyślałam.
Następnie usłyszałam coś tak nieprawdopodobnego, że aż ze zdziwienia oparłam się o ścianę.
Mężczyzna zaczął opowiadać. Według niego zespół był w poważnych tarapatach. Poprzez liczne odwołane koncerty zaczął tracić pieniądze, a wizerunek członków zespołu oziębił się. Szczególnie przez tragiczną próbę samobójstwa Harry'ego.To wydarzenie wywołało ponoć burzę wśród fanów. Obwiniali na zmianę mnie to Jego przez co po raz kolejny wychylał się od reszty wzmożoną popularnością. To natomiast nie pasowało reszcie zespołu, który zagroził rozwiązaniem umowy jeśli wszystko szybko nie wróci do normy. Straty szacowane były na kilka milionów funtów. Wszystko zmierzało w złym kierunku, tego ja również mogłam być pewna. Jednak nadal czegoś nie rozumiałam.
- Ale co ja mam do tego? 
Byłam zirytowana, czy ja kiedykolwiek odetnę się od tego pieprzonego chłopaka?
- I tu właśnie pojawia się Twoja rola - jego niepeweny ton nie wróżył nic dobrego - potrzebujemy Cię. Wiem, że nie jesteście z Harrym już razem, ale Wasz związek wszystko by ustabilizował. Ocieplił jego wizerunek. Ludzie przyzwyczaili się do szczęśliwego obrazka Was dwojga. Oczywiście - dodał pospiesznie - dużo Ci za to zapłacimy. Opłacisz za to kolejne lata studiów, a nawet i więcej.
Parsknęłam śmiechem. Czy on naprawdę myślał, że pieniądze mnie przekupią? To co powiedział mówiło samo za siebie - miałam udawać na oczach milionów ludzi, że jestem zakochana w Styles'ie. Okłamywać ich i miziać się z frajerem, gdy tylko zauważymy paparazzi. 
Owszem - ta gotówka bardzo by się przydała. Ostatnio rodzina miała małe problemy z firmą przez co na szkołę większą część płaciłam ja. Ale czy to wszystko było tego warte?
- Dobrze Pan wie, że się nie zgodzę więc chyba mogę już iść.
Zegarek wskazywał już 18.50. Ryan miał tu być lada chwila. Jednak próba wyminięcia nieproszonego gościa niczym nie poskutkowała. Zastawił mi drogę nogą na co znacznie się skrzywiłam. Ten typ był tak nachalny, że miałam ochotę krzyczeć.
- Słuchaj Meg, nie mamy czasu. 
Jego ton był niemal błagalny, dalej kontynuował :
- To tylko na kilka wywiadów. Potem zostawię Cię w spokoju, przeleję pieniądze. I dopilnuję, aby żaden z chłopców nie miał z Tobą kontaktu. Wykasuję Twój numer z ich telefonów, zadzwonię do wszystkich agencji i każę im usunąć artykuły o Tobie i Harrym. Zrobię wszystko.
Ta propozycja mnie zaintrygowała. W końcu czy to nie było to czego chciałam, wymazać wszystkie wspomnienia i zniknąć z Jego życia? Przez parę dni zrobię z siebie idiotkę tylko po to, żeby potem żyć długo i szczęśliwie bez problemów. I te pieniądze...
Przygryzłam wargę. Czułam się źle w ogóle rozpatrując coś takiego jednak miałam przeczucie, że wyjdzie mi to na dobre.
Podniosłam głowę i wystawiłam rękę do Paul'a. Zmarszczył brwi.
- Zgoda, ale nie dłużej niż na miesiąc.
Zamiast uścisnąć mi dłoń jedynie zagwizdał. Nie dało się ukryć, że był niezmiernie szczęśliwy. 
Najprawdopodobniej zrobiłam największe głupstwo w swoim życiu. Podpisałem kontrakt 'z diabłem'. Zastanawiałam się jak spojrzę Harry'emu w oczy. Jak przywołać to tęskne spojrzenie pełne miłości za każdym razem, gdy będę na Niego patrzeć? I czy da się udawać bezgranicznie zakochanego?
- Więc... niech zadzwoni Pan jutro, teraz muszę...
Moja  wypowiedź szybko została przerwana.
- Nie, nie. Nie mamy czasu. Jedziesz ze mną, nie pytaj nawet gdzie i po co. Idziemy. - zaprotestował.
Zanim się obejrzałam siedzieliśmy w czarnym Jaguarze. Widząc tak piękny samochód od razu pomyślałam, aby dodać go na listę rzeczy, które kupię za otrzymane pieniądze.
 Rozmasowałam skronie. Wszystko stało się tak szybko. 
Ryan...
' Przepraszam, coś nagle mi wypadło. musimy to przełożyć' - wiedziałam, że nie będzie zachwycony czytając tę wiadomość. Osunęłam się na miękkim fotelu i zamknęłam oczy.
- Hugh Jackman z królikiem - szeptałam.

___________________________
Trochę za dużo dialogów wyszło, ale nie wiedziałam jak inaczej Wam to wszystko wytłumaczyć. Kolejny rozdział niebawem i stukrotnie lepszy. :)

4 komentarze:

  1. fajnie,ze dodalas ,warto jest czekac na to co piszesz :)

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny rozdział, chociaż mogłabyś częściej dodawać rozdziały

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. staram się, ale nie zawsze mam na to czas. na razie mam wolne więc jestem w stanie obiecać, że szybko ukaże się kolejny :)

      Usuń
  3. Wow! Zaciekawiłaś mnie swoim opowiadaniem.
    Jestem ciekawa dalszych losów głównej bohaterki ♥
    Czekam na następny rozdział :)

    W wolnej chwili zapraszam do siebie :*
    http://to-win-dreams-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń