13 stycznia 2014

XV - ' Oats In The Water '


>music<

 

- Świetna robota ! - krzyczał w moją stronę Paul.
Mężczyzna klaskał tak mocno, że jego dłonie nabrały koloru czerwonego. Uraczyłam go lekkim uśmiechem. Czułam niesamowitą satysfakcję, że daliśmy radę. Rozmawialiśmy, przytulaliśmy się, trzymałam go za rękę, a wszystko skończyło się pocałunkiem. Przecież tak zachowywały się zakochane pary - a przynajmniej jeszcze kilka miesięcy temu tak wyglądał nasz związek. Ten prawdziwy, nie udawany. Zbudowany na miłości, a nie pieniądzach. Czy zawsze musiałam psuć sobie humor rozpamiętując to? Stało się - nie ma odwrotu. Trzeba żyć dalej. Z pokładem nowej, pozytywnej energii podniosłam głowę skierowaną w podłogę i dopiero teraz zauważyłam stojącego przede mną Nialla. Posłał mi szeroki uśmiech.
- Byliście naprawdę wiarygodni. Mówiłem Ci, że nie będzie tak źle. 
Z bliżej nieznanego mi powodu wtuliłam się w blondyna. Szybko odwzajemnił gest lekko jeżdżąc ręką po moich plecach. Był jedną osobą, która mnie rozumiała - a przynajmniej starała się zrozumieć. Nie znał mnie, a pomimo tego wszystkiego starał się pomóc. Tkwiliśmy w takiej pozycji dłuższą chwilę. Ciepło jego ramion koiło moje cierpiące serce. Dokładnie w taki sam sposób pocieszał mnie Ryan. Ryan... Boże, kompletnie o nim zapomniałam. Grzecznie przeprosiłam blondyna i udałam się na poszukiwania ustronnego miejsca na rozmowę. Mijałam setki pracowników, dziesiątki pomieszczeń, miliony drzwi. W końcu znalazłam wyjście na zewnątrz. Drżącymi z nerwów rękami odszukałam w torebce telefon. Wiedziałam, że mam mu dużo do wytłumaczenia. Liczyłam tylko na to, że nie widział mnie w telewizji.
Jeden sygnał. Drugi. Trzeci. ' Cześć ! Tu Ryan Ross nie mogę teraz rozmawiać. Po sygnale zostaw wiadomość'. Przez chwilę milczałam. Od czego zacząć?
- Ymmm... Wszystko trochę się pokomplikowało. - głęboko odetchnęłam. - ja... po prostu nie wierz w nic co mówię. Moje życie to jedno wielkie kłamstwo. Przepraszam.
I rozłączyłam się. Na pewno oglądał przed chwilą ' Good Morning America', to jego ulubione śniadaniowe show. Miałam nadzieję, że zrozumie co chcę mu przekazać. A nawet jeśli to co dalej? Da mi drugą szansę kiedy wrócę? Silny, zimny wiatr wyrwał IPhone'a z moich słabo zaciśniętych na nim dłoni. W pobliżu wyła karetka. Parę dziewczyn wskazało na mnie palcem, najwyraźniej mnie poznały. Podniosłam telefon z ziemi i z całej siły rzuciłam nim o ścianę. Fanki po drugiej stronie ulicy pisnęły ze zdziwienia. A ja po prostu zaczęłam się śmiać. Moje życie było żałosne, niemal wyciągnięte z tandetnego filmu dla nastolatek. Gdy tylko o tym pomyślałam mój śmiech stał się jeszcze głośniejszy. Ludzie przechodzący chodnikiem patrzyli na mnie jak na wariatkę. Najprawdopodobniej mieli ku temu rację - od dłuższego czasu nie czułam się zdrowa psychicznie. Często płakałam, mało spałam, zaczęłam palić. Naprawdę jak w tanim dramacie. Robiłabym z siebie widowisko dalej jednak ktoś zamierzał mi przeszkodzić.
- Megan ! Co Ty do cholery robisz?! 
Głos rozchodził się za mną. Znałam go doskonale. Harry stanął na przeciwko mnie i podniósł mnie z podłogi. Wziął mnie pod ramię i zaprowadził do środka. Och, jaki On nagle opiekuńczy, czyżby kamery nas obserwowały? Odepchnęłam Go mocno od siebie.
- Daj mi spokój. - warknęłam - nikt nas tu nie widzi, nie musisz udawać wspaniałego chłopaka.
Przewróciłam znacząco oczami. Jak w ogóle mnie znalazł? Już chciałam odejść kiedy zaczął mówić.
- Paul organizuje imprezę z okazji naszego sukcesu. Byłoby miło gdybyś przyszła.
Darmowy alkohol, tak - tego zdecydowanie było mi trzeba. Wyszeptałam cicho ' będę ' i udałam się w stronę garderoby po płaszcz. Chciałam wrócić do domu i się odświeżyć.

* 7 godzin później *

Było już dość ciemno. Taksówkarz powiadomił mnie, że zaraz znajdziemy się na miejscu. Doskonale znałam ten klub, jest jednym z najbardziej burżujskich w okolicy. Z racji, że już jutro plan naszej podróży obejmował wylot do Londynu chciałam nacieszyć się ostatnimi chwilami w Nowym Jorku. Postanowiłam choć na chwilę zapomnieć o wszystkim co mnie dręczy i dobrze się zabawić. Dlatego, gdy tylko wyszłam ze studia telewizyjnego wybrałam się na zakupy, na których upolowałam idealną sukienkę na dziś - skórzany bralet połączony z materiałowym butelkowozielonym dołem. Nigdy nie lubiłam zbyt mocno się malować więc postawiłam na naturalny look. Wyglądałam naprawdę świetnie, jak za dawnych czasów. Wiedziałam, że w moim przypadku nie należy nastawiać się zbyt pozytywnie, gdyż zawsze coś lub ktoś wszystko psuje. Jednak i tak liczyłam na to, że spędzę miłą noc -  złapię Nialla i zagadam go na śmierć. Na myśl o tym uśmiech wkradł się na moje usta. Może w końcu będziemy mieć okazję bliżej się poznać.
W końcu dotarłam do celu. Ogromny czarno-złoty budynek aż onieśmielał. Zawsze kiedy Harry do mnie przyjeżdżał wyciągał mnie do niego. Lubił dobre kluby i drogie drinki. 
Wnętrze choć doskonale mi znane dalej budziło wrażenie - trzymetrowe sufity, szklane bary, fotele z prawdziwej skóry i osobne pomieszczenia zbudowane z weneckiego szkła. ' Mniej podziwiania, więcej zabawy ' - skarciłam się w duchu. Dokładnie w tym samym momencie reszta moich dzisiejszych towarzyszy zauważyła mnie i podeszła, aby się przywitać. Byli wyjątkowo mili, najwyraźniej oni również mieli dość napiętej atmosfery i chcieli się rozluźnić. 
- Ładnie dziś wyglądasz - skomplementował mnie Harry.
Już miałam rzucić jakimś aroganckim tekstem na ten tani komplement, ale w ostatniej chwili ugryzłam się w język.
- Dzięki. - odpowiedziałam i zdobyłam się nawet na uśmiech.
Następnie poszliśmy w stronę baru. Alkohol lał się litrami. Każdy chyba myślał, że procenty dodadzą nam odwagi i niezręczną ciszę zastąpi jakaś mniej lub bardziej sensowna rozmowa. Nic z tego. Nikt nie wiedział co powiedzieć. Ja udawałam bardzo zajętą skrobiąc lakier ze swoich paznokci, a Louis i Zayn udali się na parkiet potańczyć. Reszta chłopaków zamieniła parę zdań na temat duszności w pomieszczeniu. 
Po godzinie słuchania bzdetów jednym łykiem dopiłam resztkę trunku ze szklanki i oznajmiłam reszcie, że zaraz wracam. Przeciskając się przez tańczących i obściskujących się ludzi szukałam jakiś tylnych drzwi przez które mogłabym wyjść zapalić. W drodze jakiś mężczyzna złapał mnie za tyłek. Głośne ' chcesz zatańczyć maleńka?' rozległo się koło mojego ucha. Nic nie mówiąc mocno uderzyłam natarczywą rękę i ruszyłam dalej. Po paru minutach znalazłam wyjście. Chłodne powietrze kołysało moimi włosami. Widok oświetlał tylko słaby blask księżyca. Zeszłam parę schodków niżej i wyciągnęłam paczkę papierosów. Za każdym razem mocno się zaciągałam. Nigdy nie popierałam palenia jednak to właśnie ono okazało się idealnym sposobem na stres. Rzuciłam w dal jednego peta i wyciągnęłam kolejną dawkę nikotyny. Skrzypiące drzwi oderwały mnie od przyjemności.
- Och, to Ty... - szepnęłam widząc za sobą Harry'ego.
 - Nie wiedziałem, że palisz. - skomentował marszcząc z niesmakiem brwi.
Cicho parsknęłam śmiechem po czym znowu się zaciągnęłam. Chłopak usiadł koło mnie. Nie wiedziałam czego chciał jednak nie przeszkadzała mi jego obecność. Po prostu siedział i się nie odzywał - od razu przypomniała mi się scena naszego pierwszego rozstania. Wiosna 2013, 20 kwietnia, bilet lotniczy z tego dnia ciągle ciążył mi w portfelu. Wtedy Harry odwiózł mnie na lotnisko, a podczas całej dwugodzinnej jazdy nawet na mnie nie spojrzał. Miałam wtedy ochotę krzyknąć mu prosto w twarz ' idioto, przecież ja Cię kocham'. Ale brakowało mi odwagi. Teraz było podobnie; byliśmy blisko, a jednak tak daleko. 
Harry gwałtownie odwrócił głowę w moją stronę, byłam niemal pewna, że myślał o tym samym. I wtedy stało się coś dziwnego. Nachyliłam się ku niemu i pocałowałam Go. Może to alkohol odebrał mi rozum, a może całkiem zwariowałam. Brałam też pod uwagę teorię, że dalej śniłam i te wszystkie złe rzeczy, które ostatnio się wydarzyły nagle okażą się nieprawdą, gdy się obudzę. Czułam Jego zszokowany wzrok na sobie. Szybko się odsunęłam.
- Prze-przepraszam. - zaczęłam się jąkać - ja... 
I kiedy już chciałam wstać i odejść On przycisnął mnie bliżej siebie. Przywarł mocno swoimi wargami do moich. Nasze pocałunki były natarczywe i zachłanne. Jeździł ręką po moim udzie, ja swoją targałam Jego włosy. Wzdrygnęłam się, gdy przeniósł swoje usta na moją szyję. Zostawiał na niej mokre ślady, na które potem delikatne dmuchał. Zimne miejsca mrowiły sprawiając rozkosz. Przysięgam, że nigdy wcześniej nie podobało mi się to tak jak teraz. Cicho jęknęła, gdy przygryzł delikatnie moją skórę. W Jego ramionach byłam całkiem bezbronna.

__________________________________
Chyba kończy mi się wena.
 

4 komentarze:

  1. Harry i Megan znowu razem :) Yeah

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie. Nie. Nie. A ja wole zebys sie Harry trochę pomeczyl. Niech sie o nia postara. A ona niech będzie twardsza. Ale super. ♥♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Boże genialne. Masz niewiarygodny talent. ♡♡ @kasia_kupidura_

    OdpowiedzUsuń
  4. CUDO :* Czekam na kolejnyy <3
    -
    http://you-and-i-fanfiction.blogspot.com/
    -
    Pozdrawiam! Xx
    / Haz.

    OdpowiedzUsuń